W moim blogowym debiucie chciałabym podzielić się z Wami paroma refleksjami, które doprowadziły do powstania miejsca o nazwie Ale Warsztaty!

            Wspominając moje czasy szkolne pamiętam głównie taki stan pomiędzy stresem, a poczuciem nudy i beznadziei. Jeśli klasa była fajna, to jeszcze jakoś był sens w chodzeniu do szkoły, ale jeśli nie chodziło się tam dla towarzystwa, to szkoła stawała się miejscem trudnym do zniesienia. Też tak mieliście? Wywołanie do odpowiedzi lub klasówka wymagały w miarę sprawnego odtworzenia wiedzy, którą wcześniej próbowali nam przekazać nasi nauczyciele. No, i trzeba było być grzecznym: nie wiercić się, nie zadawać zbędnych pytań, ładnie odpowiadać, gdy było się pytanym, nie odwracać się do kolegów i koleżanek w czasie lekcji i nie biegać po korytarzu w czasie przerwy. Mi się przeważnie udawało – byłam grzeczną dziewczynką i w miarę dobrą uczennicą. Byłam nieśmiała i nie prowokowałam losu… A szkoda, bo do odważnych świat należy!

Drama uskrzydla lenia

            Kilka epizodów w czasie mojego dzieciństwa i nieco później spowodowało, że taki zastany (i nie kwestionowany) obraz świata nabrał drobnych pęknięć – jak przebłyski światła w platonowskiej jaskini. Pierwszy, jeszcze w podstawówce, to lekcje polskiego, na których nasz nauczyciel zaczął eksperymentalnie wprowadzać lekcje dramy. Nagle wyszliśmy z ławek, które stały się niepotrzebne, przebieraliśmy się, by deklamować (z uczuciem i zaangażowaniem) strofy Pana Tadeusza. Podzieleni na grupy przygotowaliśmy wybrane fragmenty we własnej aranżacji. Mistrzowie reżyserii, jakimi stała się część naszych kolegów nagrywała na podwórkach swoje kury do scenki, w której Zosia karmi drób. Do dziś zostało mi uczucie zdumienia i zachwytu, jak w sumie łatwo jest wywołać zaangażowanie największych nygusów niechętnych nauce! Nie było wtedy w naszej klasie bodaj nikogo, kto nie dałby się wciągnąć w tę zabawę. Nasz entuzjazm studziły tylko zazdrosne komentarze nauczycieli innych przedmiotów.

Nauka przez zabawę

            Kolejnym przebłyskiem był staż na zajęciach z twórczego myślenia dla dzieci. Zajęcia odbywały się w poradni psychologicznej o nazwie Uniwersytet dla Rodziców (istnieje do dziś, ale tych zajęć już nie prowadzi). Wtedy pierwszy raz zetknęłam się z metodą prof. Edwarda Nęcki. I po raz kolejny okazało się, że nauka (rozwój) i zabawa mogą iść ze sobą ręka w rękę. Myślenie zyskało lekkość i nutę wesołości, której brakowało w szkolnym systemie. Wtedy jeszcze nie myślałam, że to da się połączyć, ale już za kilka lat, na studiach poznałam pedagogikę zabawy, propagowaną przez Stowarzyszenie Klanza. Nauka zabawą? Ależ tak! Tylko wtedy jeszcze – jak dla mnie – z dala od szkoły, tej skostniałej, przytłaczającej instytucji.

            Gdzieś po drodze opiekowałam się przez krótki czas dziećmi pewnej przesympatycznej rodziny w Anglii. Oliver był dyslektykiem i woziłam go na zajęcia do poradni. Korytarz wypełniony był zdjęciami dzieciaków, które również tam chodziły, i opisów ich różnorodnych dokonań: sportowych, artystycznych i innych. Każdy był tam talentem w swojej dziedzinie, choć w szkole nie należał do grona prymusów. U nas wtedy powodzenia szkolne wyznaczały ścieżki przyszłej kariery – w każdym razie tak nam mówiono.

Szkoła się zmienia

            To wszystko spowodowało, że na pedagogikę poszłam z całą świadomością tego, że żadną nauczycielką nie chcę być, choć potem kilka lat pracowałam w różnych szkołach. Od początku wybrałam fascynującą animację społeczno-kulturalną. Wykonując mój nie-szkolny zawód po trochu wkładałam tam moje wcześniejsze doświadczenia i nabyte umiejętności, związane z nauką przez zabawę i twórcze myślenie.

            Czas mijał, urodziły mi się dzieci, poszły do szkoły. Okazało się, że świat się zmienia, stawia przed nami nowe wyzwania, nauka pędzi do przodu – a szkoła nie. No, w każdym razie nie bardzo. Ja zdążyłam odetchnąć od szkolnej rzeczywistości i na nowo odkryć fascynację nauką, podczas gdy moje dzieci stopniowo traciły ciekawość świata i stawały się coraz bardziej przytłoczone: nadmiarem zadań, poczuciem, że w szkole nie ma nic dla nich interesującego, wreszcie, że nauka jest nudna. I niepotrzebna. Przecież wszystko mieści się w telefonie. Wystarczy wygooglać, spytać ziomali na forum, no, ostatecznie sprawdzić którąś z internetowych gazet czy – prędzej – kanałów na YouTubie.

            Niedawno ukazała się wstrząsająca publikacja Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, „Dzieci się liczą 2017 – raport o zagrożeniach bezpieczeństwa i rozwoju dzieci w Polsce”, alarmujący o kondycji psychicznej dzieci i młodzieży. Wiele z nas obserwuje to także w swoim najbliższym otoczeniu: w klasie swoich dzieci, wśród znajomych, w rodzinie… Dzieci są przeciążone, sfrustrowane i zagubione. Nasze dzieciaki jak barometr pokazują nam, że coś w tym świecie jest nie tak. A my, sami zagonienie i często przemęczeni i sfrustrowani, niewiele umiemy zrobić, by pomóc im się w nim odnaleźć – bo przecież odnaleźć się muszą – innej drogi nie ma.

Alternatywa jest potrzebna!

            Z tej myśli powstały Ale Warsztaty! Chcemy wyposażyć dzieci w umiejętności, które pozwolą im lepiej odnajdywać się w dzisiejszym świecie, dać im wewnętrzne poczucie oparcia  i umiejętności funkcjonowania w grupie, wspólnocie, społeczeństwie, w poszanowaniu i zrozumieniu dla zjawisk, które je otaczają. Przygotować ich na to, że świat jest złożony, ale przez to także interesujący. Bardziej przyziemnie – chcemy też dać dzieciom wiedzę o tym, jak się uczyć efektywnie i skutecznie, a zarazem w sposób dający satysfakcję i przyjemny. Chcemy, by na nowo odkryły radość eksplorowania nowości. Chcemy nauczyć je samodzielnego i twórczego myślenia. Dać im również możliwość rozwoju pasji i rozwijania kreatywności poprzez tworzenie, sztukę i rękodzieło.

            Chcemy wreszcie wesprzeć zarówno dzieci, jak i rodziców oraz inne dorosłe osoby, w rozwoju swojej osobowości, talentów, zdolności, pomóc przezwyciężyć trudności. Chcemy pomóc w lepszym rozumieniu siebie, swoich i cudzych emocji, umiejętności porozumiewania się w duchu wzajemnego szacunku.

            Wierzę w edukację. Więcej – nie widzę innej drogi, by uczynić ten świat lepszym – bardziej przyjaznym, sprawiedliwszym, bezpieczniejszym. Ale edukacja musi się zmienić i póki nie możemy liczyć na zmianę systemową – dajmy dzieciom choć alternatywę. Aby wzmocnić ich kondycję psychiczną, dać poczucie sensu i zaciekawienie światem. Poczucie mocy – by odważnie i śmiało weszli za parę lat w dorosłe życie.

            Zapraszamy zatem na nasze warsztaty – mam nadzieję, że przeżyjecie z nami wiele twórczych i fascynujących przygód!