Żarówka w dłoni

W ostatnich miesiącach czytam sporo literatury popularno-naukowej. Jednym z moich ulubionych autorów – naukowców jest Robin Dunbar, brytyjski psycholog ewolucyjny i antropolog. Twierdzi on, że człowieka wyróżnia spośród innych stworzeń nie umiejętność myślenia, analizowania, czy nawet samoświadomość, ale umiejętność gromadzenia i przekazywania wiedzy. Jest to nasz ludzki skarb.

Zdobywanie wiedzy poprzedzone jest ciekawością, która pcha nas do ciągłego zadawania pytań, zastanawiania się, ulepszania, wymyślania, tworzenia. To składnik tzw. twórczego myślenia, które w ostatnich latach (nawet dekadach) robi się coraz bardziej popularne. Psychologia dzieli twórczość na dwa zjawiska: Twórczość przez duże „T” i twórczość przez małe „t”. Duże „T” przypisuje się wybitnym jednostkom, jest ona błyskiem geniuszu, ale też czymś, co twórca mocą swojego talentu tworzy w samotności, bez udziału innych, choć ku ich radości i wygodzie.

Twórczość przez małe „t” rozumiana jest jako proces, sposób myślenia, rozwiązywania problemów czy znajdowania rozwiązań, które, owszem, muszą być nowatorskie, a zarazem ważne i użyteczne dla społeczeństwa. Ale sposób znajdowania tych rozwiązań przestał być tajemną wiedzą, niedostępną maluczkim.

Pożyteczne wygłupy w dobrym towarzystwie

Metod rozwijających twórcze myślenie można się nauczyć. A najlepsze efekty osiąga się nie w samotności, a w grupie. Twórcze rozwiązania są więc pracą zespołową. Jeśli dodamy do tego, że twórczość, twórcze myślenie, wymaga sporej dozy poczucia humoru, a czasem przydają się porządne wygłupy w dobrym towarzystwie – to zaczyna być naprawdę jedna z najprzyjemniejszych form nauki, jakie znam. Korzyści są za to całkiem praktyczne i realne.
Coraz częściej dostrzegają to szefowie dużych firm – popularność przeróżnych form treningów twórczego myślenia, design think’ingu itp. wzrasta. Wystarczy też przejrzeć wymagania wobec nowych pracowników – kreatywność, twórcza postawa, umiejętność radzenia sobie w nowych sytuacjach i znajdowania rozwiązań starych i nowych problemów przewijają się w prawie każdym ogłoszeniu. Efektem treningów twórczości są m.in. Umiejętność szerokiego patrzenia na problem, obejrzenia go „ze wszystkich stron”, umiejętność przełamania szablonowego i stereotypowego myślenie dzięki zastosowaniu odpowiednich technik, umiejętność tworzenia wielu różnorodnych rozwiązań, modeli.
Niejako przy okazji wzmacnia się własne poczucie skuteczności i wartości, umiejętności interpersonalne, fantazja i poczucie humoru, a także rozwija się ciekawość poznawcza. Umiejętność posługiwania się technikami twórczego myślenia przynosi korzyści w postaci nowatorskich rozwiązań, pomysłów i produktów. Często ujmują one złożoność problemu, z którym się mierzą, w związku z czym odpowiadają na całe spektrum oczekiwań i potrzeb. I znów: efektem ubocznym jest silny i zgrany zespół, grupa, której członkowie dobrze się ze sobą czują. Tylko w takim mogą uruchomić się twórcze myśli.

Wyjście poza schemat czyli twórcze myślenie

Ja polubiłam twórcze myślenie za dużą dawkę poczucia humoru i wykorzystanie (i rozwijanie) wyobraźni oraz zespołową pracę. Za myślenie wymagające nieraz wysiłku, ale pozbawione mozołu, wyzwolone i radosne, choć wcale nie pozbawione wartości. Za zaskakujące rozwiązania, które często okazują się być zaskakująco użyteczne, wartościowe i potrzebne. Zazwyczaj jako przykłady podaje się jakieś super nowatorskie produkty, np. Kto by pomyślał paręnaście lat temu, że telefon może służyć zarówno do oglądania filmów i słuchania muzyki, jak i do szukania informacji, czytania codziennej prasy, czy odnajdowania drogi w obcym mieście. Ale dla mnie najcudowniejsze są eksperymenty i rozwiązania społeczne lub przedmioty, które angażują przypadkowych przechodniów i skłaniają do budowania relacji z otoczeniem, innymi ludźmi. Takie które zmuszają nas do wyjścia poza codzienny schemat i nawyki myślowe.

Żywa Biblioteka czyli ludzkie opowieści

Jednym z takich twórczych projektów jest dla mnie Żywa Biblioteka. Słyszeliście o czymś takim? Rolę książek grają tam ludzie, zazwyczaj członkowie mniejszości, osoby wykluczone itp. Przychodząc do takiej biblioteki otrzymujesz katalog – spis osób-książek. Wybierasz tę, która Cię zainteresuje lub z której możesz się czegoś nauczyć, dowiedzieć. Osoba-książka siada z tobą w miejscu, które gwarantuje intymność – np. zaciszne miejsce przy stoliku. I zaczyna swoją opowieść. Opowiada o swoim życiu, o trudnościach wynikających z faktu bycia „mniejszością”, doświadczeniach, które zaważyły na jej losie, życiowych wyborach. Zupełnie tak, jakbyś czytał powieść – tylko wszystkiego dowiadujesz się od głównego bohatera, bezpośrednio. Jest to niezwykłe przeżycie, otwierające emocje, empatię i szersze rozumienie różnorodnych problemów. Wymaga jedynie otwartości i może odrobinę odwagi, by zetknąć się z tym, o czym często nie mamy ochoty myśleć. Żywe Biblioteki bardzo skutecznie łamią też stereotypy.


Filmik z podobnego projektu od kilku lat nie traci na popularności w mediach społecznościowych. Jest to zapis eksperymentu, do którego zaproszono bardzo zróżnicowane grupy. Zaproszone osoby na początku trzymały się swoich grup: harleyowcy stanęli razem, pielęgniarki w swoim towarzystwie, młodsi osobno, starsi osobno. Kamera rejestrowała niechętne, z ukosa posyłane spojrzenia, miny wskazujące na niechęć, rezerwę wobec tych innych. A potem wszedł prowadzący eksperyment mężczyzna. Uprzedził, że będzie zadawał pytania, z których część będzie intymna. Poprosił o szczere udzielanie odpowiedzi. Osoby, które na zadane pytanie będą mogły odpowiedzieć twierdząco poproszono, by stawały w określonym, widocznym miejscu sali. Pytania były przeróżne: od prostych, po trudne, osobiste i wstydliwe. Okazało się, że pierwotnie ustalone grupy, w jakich stanęli uczestnicy wymieszały się. W krótkim czasie wszyscy, niezależnie od stylu ubioru, wykształcenia, wieku, poglądów – stali razem, przyjaźnie do siebie nastawieni. Nie wiem, jak to jest z Wami, ale ja zawsze, gdy to oglądam (a widziałam już wiele razy), mam w oczach łzy…

Tu możecie obejrzeć „All that we share” – jedną z kilku wersji, które są na YT, ta akurat wyprodukowana dla duńskiej telewizji.


Niestety, nie udało mi się znaleźć filmiku, w którym jest zaprezentowana budka telefoniczna, z której można połączyć się z przypadkową, nieznaną osobą gdzieś w innym krańcu świata – co za pomysł! A jakie możliwości otwiera! Za to wklejam Wam link z bardzo użytecznym i odpowiadającym na ważny problem sygnalizatorem – zwykłymi/niezwykłymi światłami dla pieszych. Zauważono bowiem, że ludzie stojąc na światłach nudzą się i to prowokuje ich do przebiegania ulicy na czerwonym świetle. Pomyślano więc o czymś, co zajęło by ich uwagę na ten krótki czas, gdy dla własnego bezpieczeństwa muszą zostać na chodniku.

Na koniec coś z polskiego podwórka, a ściślej z elbląskiego. I to bardzo aktualnego. Twórcze myślenie wymusiła tam pandemia. Z zaplanowanego przy i przez Centrum Galerię Sztuki El projektu „Śniadanie na trawie” zostały by nici – przez suszę zalecano nie kosić, a przez pandemię – nie zbliżać się. Aby uratować projekt, i możliwość spotykania się przy dźwiękach muzyki na żywo, w kulturalnym otoczeniu Galerii, wystrzyżono trawnik w szachownicę – w ten sposób powstał trawnik integracyjno-izolacyjny (kwintesencja twórczego myślenia: łączyć sprzeczności). Jeśli jeszcze nie widzieliście, to zerknijcie na FB/Centrum Sztuki Galeria EL do galerii zdjęć.
A Tobie co twórczego ostatnio się spodobało? Masz jakieś ulubione dzieło, rozwiązanie, metodę naukową, odkrycie, które zachwyciło Cię i zaskoczyło?

Zdjęcie w czołówce:

Designed by Freepik